poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 2

Od razu po zakończeniu derbów Londynu, udałam się do tunelu. Marco już więcej nie zaprzątał mi głowy tekstami typu "przecież jesteś z Lucasem", bo poszedł pogratulować chłopakom wygranej 1:0. Moim celem nie było grzeczne czekanie na tatę, który obecnie uczestniczył w konferencji pomeczowej. Musiałam dopaść Wilshere'a.
Weszłam w strefę gdzie znajdowała się szatnia Arsenalu pod pretekstem odwiedzenia starego znajomego z Madrytu - Mesuta Oezila. W rzeczywistości schowałam się w jednym z pustych pokoi, uchyliłam lekko drzwi i czekałam aż Jack będzie szedł korytarzem.
Nie trwało to długo, po około 5 minutach widziałam jak przechodził ubrany w czarny garnitur z wyszytym herbem Kanonierów na piersi. Całe szczęście, że był sam!
- Jack - zawołałam otwierając szerzej drzwi i gestem ręki pokazałam mu, aby wszedł do pokoju. Nie zawahał się i mnie posłuchał a ja pospiesznie zamknęłam drzwi.
- No cześć - powiedział lekko zdezorientowany - Co my tu robimy?
- Hej, jestem Marie i właściwie to...
- Córka Mou? Dobrze kojarzę?
- Tsaa - odparłam niechętnie - Ale to nie znaczy, że nie mogę się umawiać z piłkarzami z wrogiego klubu!
- Więc chcesz się ze mną umówić?
Cholera. Mam za długi język, ale co się stało to się nie odstanie. Postanowiłam być pewną siebie laską, która może mieć każdego.
- Tak - odparłam spokojnie.
- Niezła jesteś. Nie jedna moja fanka posikałaby się teraz z radości przy okazji krzycząc z podniecenia - powiedział opierając się o ścianę i zakładając ręce na piersi.
- Szczerze? Widzę cię pierwszy raz na oczy - oznajmiłam.
- Miłość od pierwszego wejrzenia? - zapytał ruszając porozumiewawczo brwiami.
- Umówimy się? - zignorowałam go.
- Jutro jestem wolny, przyjdź do Cafe Panorama około 16 - powiedział wychodząc.
- Czekaj! - zawołałam gwałtownie - Masz mój numer - podałam mu karteczkę z zapisanymi liczbami.
- Dzięki - odparł i wyszedł.


***

Spałam dosyć dobrze. Nie przejmowałam się za bardzo spotkaniem z Jackiem. Nie byłam tego typu dziewczyną, aby dzień wcześniej myśleć o tym w co się ubiorę i jak umaluję. Na następny dzień poszłam do szkoły i spędziłam ciężki dzień pisząc setki bezsensownych testów. Od razu po ostatnim dzwonku udałam się do kawiarni Cafe Panorama. Zazwyczaj po szkole przyjeżdżał po mnie Marco i razem szlajaliśmy się po Londynie w celu odstresowania się jednak od ostatniego wieczora nie rozmawialiśmy ze sobą. Nie zdziwił mnie więc brak jego samochodu przed szkołą.
Kiedy byłam już pod kawiarnią, ostatni raz poprawiłam włosy i widząc przez szybę, że Jack już na mnie czeka, weszłam.
- Cześć! - przywitał mnie machając ze swojego stolika.
- Hej - odparłam, podeszłam i pocałowałam go w policzek.
Usiedliśmy przy jednym ze stolików w kącie. Kawiarnia była bardzo duża, spokojnie zmieściłoby się tutaj około czterdziestu osób. Klimat był zachowany w barwach brązu i beżu, czyli typowych "kawowych" kolorach.
- Bardzo ładnie wyglądasz - powiedział.
- Trochę banalnie zaczynasz - odparłam.
- Rumienisz się, więc to chyba działa.
Uśmiechnęłam się szeroko i z zakłopotaniem założyłam kosmyk włosów za ucho. Zawsze tak robiłam kiedy czułam się niezręcznie.
Resztę popołudnia spędziliśmy rozmawiając o naszych zainteresowaniach, hobby i nawykach. Nigdy nie spodziewałam się, że mogę rozmawiać z kimś płci przeciwnej (kim nie był Marco) tak swobodnie o czymś innym niż o kontaktach damsko-męskich. Okazało się, że Jack nie myślał o mnie jak o małolacie, która leci na niego tylko dlatego, że jest piłkarzem. Może dlatego, że ja po prostu byłam przyzwyczajona do obecności sportowców w moim życiu?
To nie było nasze ostatnie spotkanie. Regularnie widywaliśmy się w różnych miejscach. Jack miał czas tylko raz w tygodniu i mi to odpowiadało. W końcu musiałam jakoś pogodzić naukę w ostatniej klasie liceum z randkami z Wilsherem. Bo nasze spotkania z czasem przekształciły się w pewien sposób w randki. Jack przynosił mi kwiaty i robił niespodzianki typu wypad do lunaparku czy na komedię romantyczną do kina. Wszystko było tak proste i banalne a mimo to bardzo mi się spodobało. Z Lucasem rzadko wychodziliśmy przede wszystkim dlatego, że on zaraz wyjechał do Holandii. Mieliśmy dla siebie tylko trzy tygodnie, które razem spędziliśmy w trasie Chelsea a potem w Londynie. Nie było czasu na błahe rzeczy jak randki.
Szczerze się zdziwiłam, że Jack pokazuje się ze mną tak chętnie publicznie. Myślałam, że będzie chciał się ukrywać z tym, że chodzi z córką wroga. Tymczasem on często pytał mnie o Chelsea, co czasami wydawało mi się dziwne. Pytał na przykład o to co mój ojciec zazwyczaj robi przed meczem, jak motywuje zawodników. Również rozmawialiśmy o najlepszych piłkarzach The Blues. On mi opowiadał z perspektywy przeciwnika, ja przyjaciela.
O dziwo bardzo dobrze udawało mi się ukryć to przed Lucasem, że spotykam się z kimś innym. Dalej udawałam, że go kocham i że za nim tęsknię. Męczyło mnie to, ale starałam się robić to co zawsze.

Sielankę musiał przerwać jak zwykle mój najlepszy przyjaciel - Marco.
Pewnego dnia, dokładnie w piątek zapytał mnie:
- Nie sądzisz, że to piękny dzień na zwiedzenie Arnhem?
- Jedziemy do Lucasa? - zapytałam z nadzieją, że zaprzeczy.
- Tak - odparł uradowany.
- Marco! Ja nie chcę z nim być, jeśli tam pojadę to tylko po to żeby z nim zerwać.
- Czuję, że coś przede mną i przed Lucasem ukrywasz... - wypalił.
- Tak, ukrywam coś przed Lucasem a nie powinnam. Mianowicie, że ja go nie kocham - argumentowałam.
- Przestań! Nie możesz z nim teraz zerwać, w sobotę ma derby i nie może się rozpraszać.
- W takim razie pojadę za tydzień.
- Dlaczego ty do cholery nie chcesz z nim być?! Zranisz go jak z nim zerwiesz! - wykrzyczał mi prosto w twarz.
- Nie pomyślałeś, że ja może mam już kogoś innego? Zranię go jeśli będę to dalej ciągnąć! - wypaliłam.

_________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Hejka! Jest drugi rozdział :) Szczerze to zdziwiłam się, że udało mi się go dzisiaj napisać biorąc pod uwagę, że mam sporo nauki, ale co poradzić... wena :D
Bardzo Wam dziękuję za ilość komentarzy pod ostatnim rozdziałem! Bardzo pozytywnie mnie zaskoczyliście :)
W tym tygodniu możecie się spodziewać Prologu na nowym blogu o skoczkach :)

wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 1

Derby. Mecz Chelsea:Arsenal u siebie. Jak zwykle ojciec nie spał w nocy i chodził po całym domu. Sprawiał wrażenie jakby wszystko miał pod kontrolą, ale tak nie było. Chelsea zajmowała 3 miejsce w tabeli a Arsenal 1. To najgorszy środek sezonu ojca podczas pracy w Anglii. Razem z mamą próbowałyśmy go uspokoić, że 3 miejsce na tym etapie to już coś, ale on jak zwykle pozostawał nieugięty. Nawet przed meczami z FC Barceloną tak się nie denerwował. W sumie to była inna sytuacja. Wiedział, że już długo w Madrycie nie pobędzie, jedynym celem wygranych był honor.
Obudziłam się jak zwykle w soboty o 11. Normalnie spałabym dłużej gdyby nie to, że o tej właśnie godzinie zawsze w soboty byłam umówiona z Lucasem na skype.
Otworzyłam laptopa, zalogowałam się a Lucas już dzwonił. Byłam w pidżamie a moja fryzura nie zadowalała. Ogarnęłam się lekko i potwierdziłam rozmowę.
- Cześć skarbie -powiedział na co mu odmachałam - Dopiero wstałaś?
- Właściwie to tak - odparłam szczerze.
- Ślicznie wyglądasz w pidżamie, kochanie! Szkoda, że tak rzadko mam okazję cię taką widzieć.
Jak zwykle słodki, jak zwykle kochany, jak zwykle idealny. Panie i Panowie, Lucas Piazon!
- Już niedługo - powtórzyłam po raz setny kiedy mówił "szkoda, że nie mogę cię widzieć".
- Kiedy przyjedziesz? - zapytał. Nienawidziłam tego pytania.
- Wiesz, że to zależy od Marco - odparłam omijając odpowiedź.
- Nie możesz przyjechać sama?
"Mogę, oczywiście, że mogę! Jestem na tyle samodzielna z resztą wiele razy bywałam w Vitesse, tylko, że mi się już znudziłeś". Nigdy mu tego nie powiedziałam, chociaż wiele razy chciałam. Bałam się, że go zranię. Oprócz tego zawsze odpowiadałam:
- Tata mnie nie puści.
- No tak, Jose. Dzięki niemu się tutaj męczę z dala od ciebie - odparł spuszczając smutno głowę.
- Niestety.
- Marie, źle się czujesz? Jesteś dzisiaj taka nijaka.
- To dlatego, że jestem jeszcze trochę senna - kłamałam.
- Może zadzwonię jutro, co? Tak jakoś wieczorem, pasuje ci? - zapytał opiekuńczo.
- Jasne - odparłam chłodno.
- Kocham cię! - zawołał na pożegnanie.
- Ja ciebie też - znów skłamałam.
Rozłączyłam się i zadzwoniłam do Marco. Chciałam wiedzieć czy będzie na dzisiejszym meczu, musiałam się mu wygadać... znowu! On jako jedyny wiedział, że nie kochałam już Lucasa i najchętniej bym się z nim rozstała. Niestety Marco cały czas mnie namawiał, żebym jeszcze poczekała, że to może chwilowy kryzys. Tylko dzięki niemu nadal byłam w nic nieznaczącym dla mnie związku z Piazonem.
Okazało się, że Marco będzie na meczu i mieliśmy razem siedzieć nad ławką rezerwowych. Umówiliśmy się jeszcze na wypad na miasto. Marco był moją "dobrą psiapsiółą", której nigdy nie miałam. Chodził ze mną do najróżniejszych galerii handlowych, do restauracji, do kin, wszędzie. W pewien sposób zastępował mi to, czego nie mógł mi dać Lucas. Był dla mnie drugą połówką, ale bez uczuć.


***

Usiedliśmy w jednej z kawiarni w galerii handlowej. Marco chyba wyczuł, że coś ze mną nie tak, bo zapytał:
- Rozmawiałaś z Lucasem?
- Tak.
- Chyba już wiem dlaczego nie masz humoru - powiedział podśmiewając się.
- Marco, ja muszę z nim zerwać! Już dłużej nie mogę udawać "wielkiej miłości".
- Daj spokój, Marie! To przejdzie. Sam wiele razy byłem w takiej sytuacji. Musisz dać sobie i jemu czas.
- Nie wiem czy jestem w stanie - odparłam zrezygnowana.
- Oczywiście, że jesteś! Każdy z nas jest. A teraz musimy się już zbierać, bo za godzinę zaczyna się mecz.
Wzięłam posłusznie kurtkę z oparcia krzesła, ubrałam się i wyszliśmy.
Pojechaliśmy samochodem Marco na Stamford Bridge gdzie się rozstaliśmy. On poszedł do szatni pogadać z chłopakami a ja zająć swoje miejsce.
Kiedy szłam tunelem ktoś mnie zatrzymał:
- Kibicom nie wolno tutaj przebywać - powiedział młody chłopak, na oko 15 lat. Widać, że dopiero co zatrudniony lub jakiś wolontariusz.
- Michael! - zawołał Rui, asystent mojego ojca - Zostaw ją, to córka Mourinho.
Chłopakowi aż szczęka opadła. Próbował coś wyjąkać, ale nie udało mu się złożyć poprawnego zdania.
Rui był dla mnie jak wujek, nigdy nie zwracałam się do niego na "pan", poza tym była to jedna z niewielu osób, z którymi mogłam rozmawiać w moim ojczystym języku.
Co do piłki nożnej, nie interesowała mnie za bardzo. Lubiłam oglądać mecze, ale nie miałam potrzeby znać nazwiska innych piłkarzy niż zawodników Realu, Chelsea czy jeszcze wcześniej Interu.
- Nic się nie stało - powiedziałam i podeszłam do niego - Wymagający rywal dzisiaj, co?
- Tsaa, założę się, że nie znasz nikogo ze składu Arsenalu tylko po prostu wiesz, że to wróg.
W tym momencie zaczęła wychodzić z szatni drużyna Kanonierów.
- Rozgryzłeś mnie - odparłam rozkładając ręce.
Koło nas przeszedł jeden z zawodników Arsenalu, Rui od razu zareagował:
- Ten tu to Jack Wilshere. Może dać się w znaki dzisiaj naszym obrońcom.
Zauważyłam jak odwraca się w naszą stronę, jakby usłyszał swoje nazwisko. Miałam wrażenie, że w ułamku sekundy zauważyłam uśmiech na jego twarzy.
- Wilshere - powiedziałam cicho do siebie.
- Taa, dobry jest. Muszę cię zostawić, idę do szatni strzelić gadkę motywującą. Trzymaj się - odparł i ruszył wgłąb tunelu.
Postanowiłam już pójść i usiąść na swoim miejscu nad ławką rezerwowych Chelsea. Idąc szukałam wzrokiem Jacka, chciałam mu się lepiej przyjrzeć. Nagle wpadłam na jakąś osobę, która szła z naprzeciwka.
- Przepraszam - powiedział Wilshere dotykając odruchowo moich rąk - Nic ci się nie stało?
- Nie - uśmiechnęłam się i założyłam kosmyk włosów za ucho.
- To dobrze - odwzajemnił uśmiech i pobiegł do szatni.
Weszłam po schodkach i usiadłam na swoim miejscu rozmyślając o Jacku.
Nawet nie zauważyłam kiedy Marco i reszta drużyny weszli na murawę, na rozgrzewkę. W mgnieniu oka mecz się zaczął. Jack nie grał w tym meczu, siedział na ławce.
Co chwilę spoglądałam w tamtą stronę a kiedy Jack robił to samo w moją, uśmiechałam się.
Niestety nie uszło to uwadze Marco.
- Dlaczego co chwilę gapisz się na Wilshere'a?
- Nie gapię - zaprzeczyłam.
- Tylko zjadasz go wzrokiem? Znam cię! To samo było z Lucasem.
Niestety Marco miał rację. Kiedy podrywałam Lucasa, również nie mogłam się powstrzymać od "zalotnych" spojrzeń i uśmiechów w jego stronę.
- Przesadzasz.
- Marie! To ty przesadzasz, pamiętaj, że jesteś z Lucasem.
- Już nie długo - odparłam i przez resztę meczu nie odezwałam się słowem do van Ginkela.

_________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

Cześć! Jest pierwszy rozdział :) Tego bloga zaplanowałam na 6 rozdziałów + epilog, czyli raczej krótki ;d
Zawieszam tego bloga -> http://w-szatni-bialych-orlow.blogspot.com/ DO ODWOŁANIA
Nie mam w ogóle pomysłów na następny rozdział ;/ Jak przyjdzie wena, to wrócę do pisania :)

niedziela, 2 lutego 2014

Prolog

Mam na imię Marie o mam 19 lat. Mieszkam w Londynie a mój tata jest menagerem jednego z największych klubów na całym świecie - Chelsea FC. Tak. Mój tata to Jose Mourinho, The Special One.
Przeprowadziliśmy się do Londynu wraz z zerwaniem umowy z Realem Madryt przez mojego tatę. Poznałam tam wiele fajnych piłkarzy np. Alvaro Moratę, z którym łączyła mnie nie tylko przyjaźń. Ale to już przeszłość.
Do Londynu przyjechałam z zamiarem poznania kogoś nowego i udało się. Moim chłopakiem jest Lucas Piazon. Ten Piazon, za którego uśmiech każda dziewczyna dałaby się posiekać. Ten Piazon, o którym wszyscy mówią "drugi Kaka". Mój chłopak jest idealny.
Poznaliśmy się przy okazji tournee po Azji i Ameryce. Pojechałam tam z tatą, który testował kilku młodych zawodników m.in. Lucasa.
Lucas wraz z rozpoczęciem sezonu musiał wyjechać do Holandii na wypożyczenie do Vitesee. Postanowiliśmy, że się nie rozstaniemy.
Często go odwiedzałam wraz z moim przyjacielem, Marco, który w tym czasie leczył kontuzję. Jednak uczucie wygasło. Co z tego, że Lucas jest przystojny, zabawny i opiekuńczy? Czułam się samotna w Londynie. Poza tym, skąd miałam wiedzieć, że Lucas nie ma kogoś na boku?
Uczucie wygasło. Latałam do Holandii z przyzwyczajenia a czasami nawet z przymusu.
Uczucie niepewności zaczęło mnie męczyć, chciałam przeżyć coś innego, nowego. Pech chciał, że wtedy zakochałam się w zawodniku z klubu odwiecznego rywala - Arsenalu.

________________________________

CZYTASZ = KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ

We wszystkich ankietach, które zamieściłam na blogu było po równo głosów co do następnego bloga, więc postanowiłam sama wybrać xD wybrałam motyw Chelsea-Arsenal, bo nigdzie jeszcze nie czytałam takiego bloga ;)
zachęcam do dodawania się do informowanych! :)